niedziela, 23 października 2011

Wyznania

W tekście „Minusy i plusy śmierci” Umberto Eco podpowiada jak się do niej przygotować. Sugestia, aby traktować wszystkich w pewnym wieku jak durniów jest bardzo przekonująca. Kto chce żyć pośród kretynów i ludzkich flaków, które nie napełnione jeszcze duchem grzeszą na każdym kroku pychą i zarozumialstwem. Kto chce żyć pośród ludzi, którzy jeszcze nie wiedzą, że mądrości i doświadczenia nie można kupić za śpiew i taniec na ulicy. Ta myśl Jeana Geneta wydaje się świetnie dopełniać tekst Umberto Eco.
Jedyny problem jaki może mieć przeszło czterdziestoletni mężczyzna ze słowami ponad siedemdziesięciolatka to tak zwany okres przejściowy. To tak jak z paradoksem sorytu i pytaniem kiedy stos ziarenek przestaje być stosem lub wyznaniem Comte de Lautreamont a z Pieśni Maldorora - jeszcze nie jestem rośliną, ale już nie jestem ciałem. Zauważyłem, że w wieku czterdziestu lat skłonność do dygresji zaczyna być chorobliwa.
Autorytet i wiek Umberto uprawnia go do traktowania całej reszty jak tępaków i durniów. Zadaję sobie pytanie czy przeszło czterdziestoletni mężczyzna może zastosować się do zaleceń starszego pana, którego uduchowienie wypełniło bez reszty i pozwala mu na wszystko patrzeć z dystansem. Czy to nie będzie zuchwałość i pycha?
Nie wiem co będzie po pięćdziesiątce, po sześćdziesiątce, a tym bardziej po siedemdziesiątce. Mam tylko wrażenie, że durniów jest coraz więcej i nie bardzo wiem co z tym zrobić. Jeszcze nigdzie się nie wybieram i na razie śmierć ma dla mnie same minusy. Durniów jednak przybywa i dalej nie wiem, co z tym zrobić?
Umberto nic nie pisze o przejściu ze stanu bycia durniem do stanu nazywania wszystkich dookoła durniami.
Dochodzę do wniosku, że najtrudniejsze są te momenty, w których coś już o życiu wiemy, ale nie wiemy, czy za trzydzieści lat nie powiemy sobie, jakimi byliśmy durniami mając lat czterdzieści.